Wstajemy wcześnie i jeszcze zanim jesteśmy gotowi, przyjeżdża taksówkarz. Chyba nie może doczekać się naszej wycieczki. Prosto spod hostelu zabiera nas do Caibarién, ale
nie do centrum, tylko na plażę za miastem. To dlatego, że jego znajomy
wybudował tam niedawno hostel i restaurację dla turystów. My mamy jeszcze
jeden nocleg zarezerwowany w Santa Clara, więc nie możemy skorzystać z jego oferty, ale i tak
zostajemy oprowadzeni po pokojach (z widokiem na morze). Zamawiamy tam jednak śniadanie i pijemy kawę (ja czarną, a
Adam kubańską, czyli pół na pół z rumem). Podczas naszego śniadania niestety zaczyna padać deszcz i potem pogoda jest zmienna przez cały dzień.
Z plaży idziemy brzegiem morza, a potem uliczkami w stronę centrum, ale znowu zaczyna się ulewa
i postanawiamy przeczekać ją pod drzewem. Spod niego zabiera nas sympatyczna
pani z parasolem. Prowadzi nas najpierw na zadaszoną werandę swojego domu, a potem
zaprasza do środka. Rozmawiamy trochę po hiszpańsku, wymieniamy się adresami i –
kiedy już ulewa przechodzi – ruszamy w dalszą drogę. Po chwili zaczepiają nas
panowie i proponują udział w loterii. Trzeba wybrać numerek i
zapłacić, ale po dłuższej rozmowie okazuje się, że po wyniki należy się zgłosić
w to samo miejsce za kilka godzin. Wiemy, że będziemy już wtedy zupełnie
gdzie indziej, więc z udziału w grze musimy zrezygnować.
nadmorski deptak w Caibarién |
W centrum
idziemy do muzeum miejskiego, ale spędzamy tam bardzo mało czasu – nie interesują nas stare zdjęcia i meble. Jedynym ciekawym elementem wystawy jest dla nas widok z
balkonu. Uciekamy więc, żeby wypić kawę w Café Literaria i pochodzić po
uliczkach. Przemierzamy wszystkie wzdłuż i wszerz, trochę gadamy z ludźmi,
zatrzymujemy się na kanapkę z gujawą i sok z tego samego owocu, a potem
wracamy na główny plac, żeby tam spotkać naszego taksówkarza i jechać do
Remedios.
El Polaco albo "Piec na kółkach" |
Udaje nam się
zwiedzić wnętrze tylko jednego z nich – Św. Jana Chrzciciela. Oprowadza nas
po nim bardzo sympatyczna, wolno i wyraźnie mówiąca po hiszpańsku
przewodniczka. Kiedy dowiaduje się, że jesteśmy z Polski, zaczyna opowiadać o
swoim spotkaniu z Janem Pawłem II i o tym, jaki wpływ na Kubę miała jego
wizyta.
kościół św. Jana Chrzciciela w Remedios |
mauzoleum Che, Santa Clara |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz