Rano wpisujemy
się do „księgi gości” Ernesto i czekamy na taksówkę, która ma nas zabrać do
Hawany. Nikt się nie zjawia, więc postanawiamy łapać stopa, ale gdy tylko
wychodzimy na ulicę, podjeżdża shared taxi do stolicy, więc wsiadamy. Oprócz
nas w samochodzie jest jeszcze para Niemców i para Austriaków (ci sami, których
spotkaliśmy w hostelu).
 |
taksówka do Hawany |
W Hawanie
pierwszy przystanek mamy znowu w Hotelu Deauville, gdzie okazuje się, że nie ma
dla nas biletów do Cienfuegos na kolejny dzień. To trochę zbija nas z tropu.
Nie chcemy jechać na stację Viazul, bo to daleko od centrum. Idziemy więc do
Yolandy zostawić rzeczy, a potem coś zjeść i zastanowić się, co dalej.
Los nam
sprzyja, bo kiedy idziemy długą ulicą
Prado w poszukiwaniu okienka z pizzą, zaczepia nas taksówkarz. Po chwili targowania
się (od 100 CUC zeszliśmy do 60 CUC, czyli niewiele drożej, niż bilety na
autobus) i negocjacji zgadza się zawieźć nas do Cienfuegos następnego dnia.
W końcu znajdujemy
też pizzę, a właściwie… menu. Jest ono wywieszone przed wejściem do domu, ale
nie mamy pojęcia, gdzie się tę pizzę zamawia. W końcu okazuje się, że właściciel
„pizzerii” przyjmuje zamówienia z balkonu na pierwszym piętrze i trzeba
krzyczeć, jaką pizzę się chce.
 |
Muzeum Rewolucji |
Posileni idziemy
zobaczyć Muzeum Rewolucji, ale tylko z zewnątrz (mieści się w dawnym Pałacu Prezydenckim),
a potem jedziemy na drugą stronę zatoki autobusem miejskim. Localsi trochę się
nam przyglądają – chyba zwykle turyści nie jeżdżą komunikacją miejską, tylko
taksówkami.
 |
Cristo de la Habana |
Na drugim brzegu znajdują
się dwa forty. Mniejszy - Castillo de los Tres Reyes Magos del Morro - oglądamy tylko z zewnątrz, a do większego - Castillo de la Real Fuerza - kupujemy
bilety. Nie ma tam jednak dla nas nic ciekawego oprócz widoku na Hawanę z innej
perspektywy oraz jaszczurek. Spędzamy tam trochę czasu, czytamy do końca historię
Kuby, a potem idziemy w stronę pomnika El Cristo, po drodze mijając wystawę
radzieckich rakiet, które spowodowały Kryzys Kubański.
 |
radzieckie rakiety |
Do Starej Hawany
wracamy promem. Na szczęście tym razem nie ma w nim porywaczy, którzy chcieliby
popłynąć na Florydę (zdarzało się to ponoć kilka razy w przeszłości).
 |
widok na południową stronę zatoki |
Wieczorem znowu
wyruszamy w poszukiwaniu okienka. Tym razem znajdujemy takie niedaleko Malecón.
Zamawiamy dwie porcje spaghetti, fundujemy posiłek napotkanemu Jamajczykowi, a
resztkami częstujemy koczujące w pobliżu bezdomne psy. W ten sposób trzy osoby
i dwa psy są nakarmione za jedyne 2,5 CUC :)
Żeby zakończyć
naszą przygodę z Hawaną, idziemy jeszcze na chwilkę na pełen zakochanych par Malecón.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz