wtorek, 19 listopada 2013

Cienfuegos

Rano czeka na nas znowu takie samo śniadanie, jak zwykle, pożegnanie z Yolandą i podróż taksówką do Cienfuegos. Kierowca nie odzywa się do nas przez całą drogę, ale podróż szybko mija.
W Cienfuegos od razu dopadają nas inni kierowcy - wysiedliśmy przy dworcu autobusowym, więc liczą na to, że gdzieś dalej się wybieramy. My jednak nie chcemy z nimi jechać. Wiemy, że taniej będzie jechać wieczornym autobusem do Trinidadu.
Przed wejściem na dworzec spotykamy malutkiego, może miesięcznego kociaka. Okoliczni sprzedawcy mówią, że możemy sobie go wziąć. To bardzo kusząca propozycja, jednak musimy zrezygnować, bo nie mielibyśmy jak go legalnie przetransportować do Anglii.

Palacio de Ferrer, Cienfuegos
Biletów na autobus oczywiście nie możemy kupić od razu. Każą nam przyjść pół godziny przed odjazdem. Zostawiamy więc duży plecak w przechowalni i idziemy zwiedzać – najpierw na główny plac. Odnowiony i zadbany, z pomnikiem Jose Marti i teatrem, bardzo różni się od bocznych uliczek, w których nie ma nic ciekawego.
Benny Moré, pochodzący z Cienfuegos najlepszy piosenkarz kubański
Wracamy więc na deptak i główną ulicę (z pomnikiem Benny’ego More) i idziemy aż do Punta Gorda. Tam podziwiamy ładny widok, a w Palacio de Valle zaopatrujemy się w pocztówki i znaczki.
Potem musimy już wracać, żeby odebrać bagaż i znowu poczekać aż będzie można kupić bilety.

Paseo El Prado, Cienfuegos
Po drodze do Trinidadu oglądamy z okien autobusu piękny zachód słońca, a kiedy wysiadamy, jest już ciemno. Na dworcu czeka na nas Rolando – starszy pan, znajomy Yolandy, który bardzo cieszy się na nasz widok. Wszyscy inni oczekujący (właściciele casa particulare i naganiacze) zaczynają bić brawo. A to dlatego, że Rolando zgadywał, kiedy i czym przyjedziemy, i udało mu się :)
Na kolację idziemy do najbardziej eleganckiej restauracji w mieście, w której kelnerzy mówią po angielsku i witają nas słowami „This is the place”.
Restauracja Sol Ananda znajduje się w najstarszym domu w Trinidadzie, jest w niej duży wybór wszelkiego rodzaju dań i nawet trzy dania wegetariańskie. My wybieramy curry z warzyw (które okazuje się zupełnie inne, niż się spodziewaliśmy) i gazpacho. Dania są smaczne, a w tle przygrywa zespół muzyczny. Na szczęście ma inny repertuar, niż większość zespołów na Kubie :)

ich muzyka była lepsza niż to zdjęcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz