czwartek, 14 listopada 2013

Hawana

Tym razem jemy śniadanie w naszym casa particular, bo czeka nas długa podróż z Santa Clary do Hawany. Rozmawiamy jeszcze trochę z Marią. Okazuje się, że hostel należy do jej rodziców, ale oni wyjechali na kilka miesięcy do Miami, zostawiając biznes pod jej opieką. Potem żegnamy się z nią i jej dziewięcioletnim jamnikiem o imieniu Nemo. Wyposażeni w adres polecanego przez Marię hostelu w Hawanie, wsiadamy do (tym razem punktualnej) taksówki. Jedziemy autostradą, ale taką nietypową, na której są skrzyżowania i którą jeżdżą powozy konne. Na poboczach stoją sprzedawcy warzyw i pasą się bawoły. 

Avenida de Italia
Hostel w Hawanie z zewnątrz wygląda bardzo niepozornie. Klatka schodowa jest odrapana, a pokój, który nam proponuje właścicielka – Yolanda – mały i ciemny, bez okna i bez drzwi łazienkowych. Już mamy zrezygnować i iść szukać innego noclegu, ale zatrzymuje nas i pokazuje większy pokój. Wprawdzie też bez okna, ale za to z lepszą łazienką. Decydujemy się więc zostać, zostawiamy rzeczy i idziemy do hotelu Deauville kupić bilety na sobotę do Viñales.

Malecón
Hotel znajduje się przy Malecón, więc dalej idziemy brzegiem morza wśród rozbijających się fal w stronę Starej Hawany. Oczywiście co chwilę zaczepiają nas jineteros, czyli naciągacze. Trochę zirytowani docieramy na Plac Katedralny, gdzie z kolei dopadają nas naganiacze restauracyjni. Nie udaje im się nas skusić na żadne darmowe drinki. Idziemy dalej wąskimi uliczkami. Obiad ostatecznie jemy dopiero przy Plaza de las Armas, a potem aż do zmroku włóczymy się po odrapanych nieturystycznych i odnowionych turystycznych zakamarkach (tych pierwszych jest oczywiście więcej). Najbardziej podoba nam się Plaza de San Francisco z pomnikiem włóczęgi El Caballero de Paris, kościołem, siedzącym na ławeczce Chopinem i miłą kawiarnią.

Plaza Vieja
Potem jeszcze czeka nas dużo chodzenia po zmroku i odganiania się od naganiaczy restauracyjnych, którzy na wieść o tym, że mamy rezerwację w Meson de la Flota, żeby zobaczyć występ flamenco, dziwią się i mówią, że jest tam drogo i niesmaczne jedzenie. Mają rację tylko co do tego ostatniego…

Występ flamenco jest krótki, ale energiczny. Podobno tutejsi tancerze mogliby konkurować z tymi z Andaluzji. My nie możemy jednak tego ocenić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz