Tym razem jemy śniadanie w naszym casa particular, bo czeka nas
długa podróż z Santa Clary do Hawany. Rozmawiamy jeszcze trochę z Marią. Okazuje się, że
hostel należy do jej rodziców, ale oni wyjechali na kilka miesięcy do Miami,
zostawiając biznes pod jej opieką. Potem żegnamy się z nią i jej
dziewięcioletnim jamnikiem o imieniu Nemo. Wyposażeni w adres polecanego przez
Marię hostelu w Hawanie, wsiadamy do (tym razem punktualnej) taksówki.
Jedziemy autostradą, ale taką nietypową, na której są skrzyżowania i którą jeżdżą powozy konne. Na poboczach stoją sprzedawcy warzyw i pasą się bawoły.
|
Avenida de Italia |
Hostel w Hawanie
z zewnątrz wygląda bardzo niepozornie. Klatka schodowa jest odrapana, a pokój,
który nam proponuje właścicielka – Yolanda – mały i ciemny, bez okna i bez
drzwi łazienkowych. Już mamy zrezygnować i iść szukać innego noclegu, ale
zatrzymuje nas i pokazuje większy pokój. Wprawdzie też bez okna, ale za to
z lepszą łazienką. Decydujemy się więc zostać, zostawiamy rzeczy i
idziemy do hotelu Deauville kupić bilety na sobotę do Viñales.
|
Malecón |
Hotel znajduje
się przy Malecón, więc dalej idziemy brzegiem morza wśród rozbijających się
fal w stronę Starej Hawany. Oczywiście co chwilę zaczepiają nas jineteros,
czyli naciągacze. Trochę zirytowani docieramy na Plac Katedralny, gdzie z
kolei dopadają nas naganiacze restauracyjni. Nie udaje im się nas skusić na żadne
darmowe drinki. Idziemy dalej wąskimi uliczkami. Obiad ostatecznie jemy dopiero przy Plaza de las Armas, a potem aż do zmroku włóczymy się po
odrapanych nieturystycznych i odnowionych turystycznych zakamarkach (tych
pierwszych jest oczywiście więcej). Najbardziej podoba nam się Plaza de San
Francisco z pomnikiem włóczęgi El Caballero de Paris, kościołem, siedzącym na ławeczce Chopinem i miłą kawiarnią.
|
Plaza Vieja |
Potem jeszcze
czeka nas dużo chodzenia po zmroku i odganiania się od naganiaczy
restauracyjnych, którzy na wieść o tym, że mamy rezerwację w Meson de la Flota,
żeby zobaczyć występ flamenco, dziwią się i mówią, że jest tam drogo i
niesmaczne jedzenie. Mają rację tylko co do tego ostatniego…
Występ flamenco
jest krótki, ale energiczny. Podobno tutejsi tancerze mogliby konkurować z tymi
z Andaluzji. My nie możemy jednak tego ocenić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz